Obalam mity o Chinach (1/3)

styczeń 2017
Kupuję bilety lotnicze do Szanghaju
czerwiec – lipiec 2017
Przygotowuję się do wyjazdu, sporządzam plan ‚must see’ w Chinach
sierpień-październik 2017
Czytam blogi i przeraża mnie to, czego się z nich dowiedziałam
listopad 2017
Wyruszam w podróż, którą zorganizowaliśmy na własną rękę – zestresowana, że być może nie poradzę sobie w tak trudnej rzeczywistości

IMG_4862

Nie powtarzajcie mojego błędu! Do tej pory, to z internetu dowiadywałam się, co warto zobaczyć, o różnych nietypowych zachowaniach danego narodu, oraz praktycznych wskazówek. Tym razem mocno się zawiodłam. Pozwólcie, że odczaruję obraz Chin, z którym zetkniecie się na innych blogach podróżniczych.

MIT 1: W Szanghaju jest dużo ludzi

Brzmi jakbym była wariatką. Szanghaj bowiem, zgodnie z danymi statystycznymi, jest najbardziej zaludnionym miastem na świecie. Wiedząc jakie tłumy napotkałam w 7 mln mieście typu Hanoi, miałam obawy, jak w ogóle będzie wyglądało normalne przemieszczanie się ulicami Szanghaju. Żyje tam aż ok. 10 mln ludzi. Jednakże podczas turystycznego przemieszczania się po mieście, można odnieść zupełnie inne wrażenie. To oznacza, że jeśli chcesz się przemieszczać pieszo pomiędzy głównymi atrakcjami miasta, zapewniam Cię, że zobaczysz na ulicy mniej ludzi, niż w centrum Warszawy. Jedynym miejscem, które prawdopodobnie chciałbyś zwiedzić, gdzie robi się trochę tłocznie, jest Stare Miasto. Bez obaw, jeśli byłeś kiedyś w Watykanie, lub choćby w centrum Pragi, to znaczy, że widziałeś już bardziej zatłoczone miejsca niż Szanghajskie centrum. Jak to się dzieje, że ludzi 10 tysięcy, a ich nie widać? Myślę że po pierwsze, metro jest tak świetnie rozplanowane, że wszyscy dostają się z miejsca na miejsce właśnie tym środkiem komunikacji. Dlatego w każdym momencie dnia to tam spotkasz większą ilość osób. Jednakże nie ma tragedii, unikając godzin szczytu, dasz radę załapać się może nawet na miejsce siedzące. Szanghaj jest bardzo rozległy, może to też jeszcze jeden z powodów, dla których nie widać tak wielu mieszkańców w centrum.

IMG_5063

Jedno z niewielu zatłoczonych miejsc w Szanghaju

MIT 2: W Szanghaju są ogromne korki i nie istnieje kultura jazdy

Korków nie widziałam. Godziny szczytu, weekend, rano, popołudnie, noc – bez znaczenia, o której godzinie postanowisz się gdzieś ruszyć, zawsze dojedziesz bezproblemowo. Samochodów na drodze jest niewiele, a dróg wielopasmowych cała masa. Także spokojnie, Szanghaj to nie Bangkok, a jest mu do niego bardzo bardzo daleko.
Jeśli chodzi o kulturę jazdy, jest zdecydowanie lepiej, niż oczekiwałam. Po prostu należy wytłumaczyć sobie sposób myślenia przeciętnego Chińczyka. Jadę samochodem – przestrzegam przepisów drogowych, jadę rowerem, skuterem, lub czymś podobnym – zasady ruchu mnie nie obowiązują i mogę Ci najechać na stopę, jak się nie odsuniesz.

MIT 3: Przejście wszystkich bramek, dojście do kas i do samego wyjścia na peron jest nie do ogarnięcia i może zająć 3 godziny

Absolutna nieprawda. Być może tak szybko to miasto się rozwija, ale wszystko co się naczytałam o obsłudze, która nie zna słowa po angielsku, o kolejkach do kas, w których stoi się godzinami, a także o innych trudnościach w ogarnięciu się na szanghajskim dworcu nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, którą odbieram na miejscu. Pisząc ten wpis, siedzę w bardzo wygodnym pociągu z Szanghaju do Pekinu. Są różne typy pociągów, jednakże najwięcej jest takich z literką G. To są najszybsze pociągi na świecie, a jedżą pomiędzy wszystkimi dużymi stacjami w Chinach. Oczywiście, nie należą do najtańszych. Jednakże, przyjmując, że w Polsce dało by się bezpośrednio przejechać ponad 1200 km, to myślę, że cena była by podobna. Różnica jednak polega na tym, że w Polsce na taki przejazd mogłaby doba nie starczyć, a w Chinach wystarczy 5 godzin i jest się na miejscu. Warto? No oczywiście, że warto. Na samym dworcu, by zakupić lub odebrać bilety w kasach, trzeba stanąć w kolejce. Ale nie stoi się tam 3 godzin, ani nawet 1, ani nawet pół. Nawet nie stoi się tam tyle, co czasem w kolejkach na polskich dworcach. Po 15 minutach, mamy już nasze bilety na wszystkie pociągi. A obsługiwała nas pani mówiąca po angielsku. Pani w okienku obok też mówiła, słyszałam, że w sumie to nawet z ładnym akcentem, jak na Azjatkę. Dworzec jest duży jak lotnisko. Nie idzie się zgubić, co chwila są strzałki, które wskażą Ci w języku angielskim kierunek, którego poszukujesz. Odjazdy są na drugim piętrze (ichniejsze drugie to nasze pierwsze, ponieważ w Azji nie istnieje parter). Tam trzeba standardowo przejść przez bramki. Jakieś 45 sekund i jesteś po drugiej stronie. Następnie zlokalizowanie swojego peronu – tak do 10 minut. No i jak to jest możliwe, że ogarnięcie formalności mi zajmuje 30 minut, włączając w to przerwę na toaletę, a innym podróżnikom 1-3 godziny?!

MIT 4: W Szanghaju nikt nie mówi po angielsku

Na lotnisku, no nie może być inaczej, mówi się po angielsku, i to sporo… na przykład, gdy ktoś chce Ci zaoferować podwózkę, internet, a nawet wymianę waluty. Na dworcach, stacjach metra wszystkie nazwy stacji i wszelkie inne napisy – w dwóch językach – po chińsku i po angielsku. To samo w innych miejscach: atrakcjach turystycznych, w galeriach handlowych, a nawet nazwy ulic są w obu językach. W restauracjach od razu podają menu w języku angielskim. W mniejszych knajpach czasem trzeba o to poprosić. Wyjątkiem są taxi. Tam dobrze jest pokazać adres po chińsku.

IMG_4895

MIT 5: Taxi kosztują tyle samo, co inne środki komunikacji

Zgadzam się z tym, że taksówki nie są w Chinach przeraźliwie drogie. Za około 45 minut jazdy zapłaciliśmy 150 RMB, czyli z pewnością mniej, niż zapłacilibyśmy w Polsce. Jednakże za przejazd innymi sposobami z pewnością byłaby to kwota o wiele wiele niższa. A podróżować metrem szangajskim naprawdę warto. Stacje wyglądają zjawiskowo, organizacja transportu to prawdziwy majstersztyk.

IMG_5033